niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 15

Dzień w szkole minął w miarę w porządku, ale średnio potrafiłam się skupić. Ciągle myślałam o rozmowie, którą przeprowadziłam rano z Harry'm po tym jak mu wybaczyłam, z resztą za szybko jak to Vic mi powiedziała. Chłopak wyszedł mówiąc, że musi coś załatwić i że zadzwoni wieczorem. Nie miałam pojęcia co dalej będzie. Byłam nadal nieco smutna z powodu rozstania z Krystianem, ale nie chciałam dalej z nim być, nawet jeśli byłoby to możliwe. Zależało mi na przyjaźni i miałam nadzieję, że uda nam się w końcu o tym porozmawiać.
- Jaki mamy plan? - Spytałam Vic, kiedy wyjeżdżałyśmy z parkinu szkolnego.
- Myślałam, żeby pojechać do mnie po ubrania, szczoteczkę i filmy, a potem może do sklepu po jakieś lody - uśmiechnęła się promiennie. - No i przydałoby się też kupić coś na kolację, bo zakładam, że twoja lodówka świeci pustką - zachichotała.
- Haha, chyba musimy tak zrobić
Victoria pakowała się wieki. Biegała po całym domu i szukała ubrań, które wszędzie były porozrzucane.
- Widzę, że utrzymujesz tu porządek - zaśmiałam się i nieco jej pomogłam pozbierać rzeczy z podłogi.
- Tak to jest jak rodziców nigdy nie ma w domu - wzruszyła ramionami i wróciła do poprzedniej czynności.
- Jak to nigdy? - spytałam zaciekawiona. Nigdy nie mówiła zbyt wiele o swoich rodzicach, w zasadzie nawet nie wiem jak się nazywają.
- Pracują cały czas - powiedziała bez żadnych emocji.
- Nie wracają do domu? - Znów zadałam pytanie, co wyraźnie zezłościło dziewczynę, ale szybko ochłonęła.
- Czasem wracają, możemy o tym nie rozmawiać? - powiedziała szybko i zrobiła sztuczny uśmiech, który miał mnie przekonać, że wszystko jest w porządku, jednak tego nie zrobił.
Przytaknęłam głową i wróciłyśmy do sprzątania i pakowania. Czemu nie chciała mi powiedzieć o swoich rodzicach? Czy miała z nimi jakieś problemy, starcia? Victoria jest taką promienną dziewczyną, ciężko byłoby uwierzyć, że może mieć w domu jakieś problemy. Mnóstwo pytań, które chciałam zadać dziewczynie na ten temat chodziło mi po głowie, ale postanowiłam nie naciskać. Najwyraźniej to dla niej trudne.
Po dwóch godzinach pakowania i zakupów byłyśmy już u mnie w domu i rozpakowywałyśmy siatki. Zadecydowałyśmy, że wieczorem zrobimy spaghetti.
- Jaką komedie oglądamy pierwszą? - odezwała się Vic trzymając w rękach jakieś dziesięć opakowań z płytami.
- Myślę, że ta będzie w sam raz - uśmiechnęłam się i wskazałam palcem na "Kac Vegas".
- Super! - pisnęła. - Tego jeszcze nie oglądałam - klasnęła i podeszła do odtwarzacza DVD.
Zawsze ekscytuję się nawet tak małymi rzeczami, ale muszę przyznać, że bardzo to w niej lubię.
Mikrofalówka wydała dźwięk, który oznaczał, że popcorn, kupiony przez nas wcześniej już jest gotowy. Poszłam po niego w czasie kiedy dziewczyna dalej męczyła się z włączeniem komedii. Kiedy wróciłam z przekąską Vic siedziała już przykryta kocykiem, więc przyłączyłam się do niej i zaczęłyśmy oglądać film.
Muszę przyznać, że wybranie komedii to był naprawdę dobry pomysł. Nieco zszedł ze mnie cały ten stres związany z całym tym bałaganem, który ostatnio miał miejsce w moim życiu.
Podczas oglądania usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Byłam pewna, że to Harry, więc szybko zerwałam się z kanapy i pobiegłam do kuchni, aby odebrać. Nawet nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Gdy podniosłam urządzenie i spojrzałam na ekran, okazało się, że to moja mama. Warknęłam nieco niezadowolona i odebrałam.
- Hej, mamo - odezwałam się milszym głosem, niż powinnam.
- Dzwonie, żeby spytać co u ciebie? Odwiedzisz mnie dzisiaj? Okropnie się nudzę - kompletnie zapomniałam, że powinnam dzisiaj do niej pojechać.
- Um, czy to konieczne? Vic dzisiaj zostaje u nas na noc i nie miałyśmy w planach wychodzenia dzisiaj z domu, ale jeśli czegoś potrzebujesz..
- Och, nie - przerwała mi. - Mam wszystko czego mi potrzeba, po prostu myślałam, że wpadniesz, ale jeśli masz inne plany to nic - ton jej głosu zapewnił mnie, że nie kłamie i bez wyrzutów sumienia będę mogła dzisiaj lenić się w domu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Powiedz, jak się czujesz? - spytałam z troską w głosie. Z tego wszystkiego już prawie zapomniałam o tym całym wypadku, choć był dla mnie okropnym i wyczerpującym przeżyciem.
- Dalej jestem obolała, ale poza tym jest ok - ucieszyłam się na to, ponieważ miałam obawy, że znowu jej się pogorszy, ale na szczęście kiedy wypowiedziała te słowa mogłam odetchnąć z ulgą. Nie potrzeba mi więcej zmartwień, miałam ich ostatnio wystarczająco dużo, należy mi się jakaś przerwa od nieszczęść. - A no i okropnie denerwuję mnie przerwa przez brak mojego zęba! - Krzyknęła niezadowolona na co parsknęłam śmiechem.
- Na pewno tak - powiedziałam nadal się śmiejąc.
Porozmawiałam z nią jeszcze chwilę o tym, jak bardzo mili ludzie są w szpitalu i o tym, że poznała całkiem niezłego, jak to nazwała moja mama mężczyznę, a potem się rozłączyłam i wróciłam do Victorii.
- Myślę, że nie mam już ochoty na oglądanie, może zabierzemy się za gotowanie? I tak już jest późno - zaproponowała dziewczyna.
Faktycznie było późno, kiedy spojrzałam na zegarek była za dwie dziewiąta, okropnie szybko minął mi ten czas, zaczęłam się zastanawiać, czy Harry przypadkiem nie zapomniał, że miał do mnie zadzwonić i muszę przyznać, że martwiło mnie to bardziej niż powinno.
Postanowiłam przystać na propozycji Victorii i chwilę później przygotowywałyśmy kolację. Gotując okropnie ubrudziłyśmy kuchnie, więc kiedy wszystko było już gotowe wyłożyłyśmy spaghetti na talerze i czekając, aż wystygnie ogarnęłyśmy cały ten bajzel.
- Wyszło nam lepsze, niż się spodziewałam - odezwałam się, gdy siedziałyśmy już przy stole i jadłyśmy.
- No ba! W końcu siedzisz tu przed przyszłym szefem kuchni - zachichotała Vic.
- Wiążesz przyszłość z gotowaniem? - Wcześniej nie rozmawiałam z nią o tym, co chciałybyśmy robić w przyszłości.
- Taa, lubię gotować, ale podobno z tego nie wyżyję i nie uda mi się nic osiągnąć, więc wybrałam inny kierunek - wzruszyła ramionami i włożyła widelec z makaronem do buzi.
- Myślę, że powinnaś spróbować, to jest naprawdę pyszne - uśmiechnęłam się do niej.
Miałam podejrzenia, że rodzice Vic zabronili jej wybrać tego kierunku, ale nie chciałam ją o to pytać, ponieważ widziałam jak wcześniej zareagowała, gdy o nich wspomniała.
Po zjedzonym posiłku włożyłyśmy naczynia do zmywarki i postanowiłyśmy dokończyć film.
Podczas oglądania kompletnie nie mogłam się skupić, była prawie jedenasta, a Harry wciąż nie dzwonił. Wiem, że to niby nic takiego, ale nie lubię, kiedy ktoś nie dotrzymuję słowa, nawet jeśli jest to tak mała rzecz, dlatego tak się zdenerwowałam. Skończyłyśmy oglądać film i poszłyśmy na górę.
- Myślę, że pójdę wziąć prysznic - powiedziała dziewczyna na co kiwnęłam głową.
Położyłam się na łóżku sprawdzając telefon, gdy Vic weszła do łazienki. Nie miałam żadnej wiadomości przez co mój humor się pogorszył. Wiedziałam, że mu nie zależało, no bo gdyby było inaczej to by zadzwonił, prawda? Myślałam tak i czekałam jeszcze piętnaście minut, kiedy w pewnym momencie moje powieki zrobiły się bardzo ciężkie i usnęłam rozłożona na łóżku.

Rano obudziłam się w takim stanie jak zasnęłam, tyle, że byłam przykryta i praktycznie przygwożdżona do łóżka przez Vic. Nie chciałam jej budzić, więc ostrożnie się spod niej wysunęłam i od razu sprawdziłam telefon. Nie miałam żadnych wiadomości, ale po tym jak Harry wczoraj nie dzwonił nie spodziewałam się niczego innego. Była siódma rano i postanowiłam wziąć prysznic. Zabrałam ciuchy z szafki i weszłam pod gorący strumień wody. Zastanawiałam się czemu Harry nie dzwonił. Może mu coś wypadło, albo po prostu mnie olał. Cokolwiek to było i tak się zdenerwowałam. Kiedy byłam już czysta wyszłam spod prysznica i szybko się wytarłam. Założyłam na siebie wcześniej przygotowane dresy, a mokre włosy postanowiłam upiąć w kok. Nie robiłam żadnego makijażu, ponieważ miałam zamiar wyjść z domu dopiero popołudniu. Wróciłam do mojego pokoju a Victoria dalej spała, więc postanowiłam zejść na dół i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Zadecydowałam, że zrobię jajecznicę, bo nie miałam humoru, aby robić jakieś bardziej wymyślne danie. Zrobiłam nam kawę i gotową jajecznicę wyłożyłam na talerze. Miałam już iść ją budzić, ale zeszła na dół  ledwo przytomna i usiadła przy stole.
- Dzień dobry - ziewała.
- Hej - uśmiechnęłam się i podałam jej talerz z kawą.
- Dzięki - odwzajemniła uśmiech i wzięła się za jedzenie. - Usnęłaś wczoraj, więc postanowiłam cię nie budzić, bo bardzo uroczo chrapiesz - śmiała się.
- Wcale nie chrapię - powiedziałam nieco oburzona i dołączyłam do niej z posiłkiem.
- Jasne - uśmiechnęła się. - Harry się odzywał? - Spytała z pełną buzią.
- Zgaduj - parsknęłam.
- Na pewno mu coś wypadło - broniła go.
Szczerze nie obchodziło mnie to, jeśli obiecywał, że się odezwie to nie wydaje mi się, żeby znalezienie dwóch minut na zadzwonienie było taką wielką rzeczą.
- Taa, może tak - wymamrotałam. - Robisz coś dzisiaj? - Chciałam jak najszybciej zmienić temat, żeby się bardziej nie irytować.
- Miałam się spotkać z moją siostrą, która wróciła z jakiejś wymiany, czy czegoś z pracy - wzruszyła ramionami. - Ale jeśli się nudzisz to możesz śmiało iść ze mną, umówiłyśmy się w pizzerii na rogu, na pewno nie będzie miała nic przeciwko - uśmiechnęła się promiennie.
W zasadzie nie miałam nic takiego do roboty, ale nie miałam ochoty dzisiaj na towarzystwo kogokolwiek. Zamierzałam tylko pojechać do mamy i resztę dnia spędzić na sprzątaniu i marnowaniu się przed kanapą.
- Nie, dzięki. Zostanę w domu
- Jak wolisz, ale w razie czegoś to dzwoń - mrugnęła.
Po śniadaniu Vic się ogarnęła i musiała lecieć. Podziękowałam jej za ten wieczór, tak samo jak ona mi i obie zgodziłyśmy się z tym, że musimy to powtórzyć. Po jej wyjściu znów odwiedziłam łazienkę i postanowiłam nałożyć na siebie lekki makijaż. Wiele razy słyszałam, że nie jest mi potrzebny, ale dla lepszego samopoczucia go nosiłam. Kiedy skończyłam ubrałam się w to > klik < i zabrałam się za włosy. Nie miałam dzisiaj ochoty na nic wymyślnego, więc po porostu zrobiłam zwykłego kucyka i wyszłam. Zamknęłam dom,a potem weszłam do samochodu. Sprawdziłam jeszcze tylko, czy aby na pewno mam wszystkie dokumenty i ruszyłam w kierunku szpitala. Zawsze lubiłam jeździć samochodami. Szczególnie przy moich ulubionych kawałkach. Może to nieco dziwne, ale jazda mnie po prostu odstresowywuje.
Stojąc już na parkingu zauważyłam znane mi auto. Był to dokładnie czarny Range Rover Harry'ego. Skarciłam siebie za to, że od razu pomyślałam, że to jego. Przecież nie jest jedyną osobą w Anglii, która jeździ takim samochodem. Po prostu jest jedyną, którą znam.. Szybko się otrząsnęłam i chwilkę później siedziałam już w sali u mamy. Okazało się, że ją przenieśli, ponieważ nie potrzebowała już ciągłego nadzoru lekarzy.
- I jak się czujesz? - Zapytałam podsuwając taboret bliżej jej łóżka.
- W zasadzie to dobrze, dzisiaj wstawałam i nawet przeszłam kawałek
- Cieszę się, że jest lepiej - uśmiechnęłam się. - Twój wypadek kosztował mnie naprawdę sporo nerwów
- Domyślam się - w zabawnym geście wystawiła mi język, na co obie się zaśmiałyśmy. - A tak poza tym, jak u ciebie? - W jej głosie mogłam odczytać troskę. Nie chciałam jej martwić o opowiadać o tym jak to fatalnie zakończył się mój związek z Krystianem i o tym co zrobił chłopak, który siedzi w mojej głowie od wczorajszego wieczoru, chociaż powinnam go całkowicie zignorować, aby jej nie stresować.
- Wszystko w porządku - kłamałam.
- Cieszę się - widocznie odetchnęła. - Mam tylko nadzieję, że utrzymujesz w domu porządek?
Jak zwykle. Mama nawet w szpitalu pyta się o takie rzeczy. Czasem mam wrażenie, że jest chora na punkcie porządku, dostaję szału kiedy widzi, że jest brudno.
- Dzisiaj mam zamiar sprzątać
- Oby - mrugnęła.
Byłam u niej jeszcze przez jakieś dwie godziny, a później się z nią pożegnałam i wyszłam z sali na której leżała. Postanowiłam jeszcze zajść do bufetu, aby napić się kawy. Wchodząc do pomieszczenia w którym zamierzałam kupić gorący napój zauważyłam stojącą do mnie tyłem sylwetkę Harry'ego. Czyli jednak samochód, który widziałam na zewnątrz należał do niego. Tylko co on tutaj robił? Kiedy się bardziej przyjrzałam zauważyłam, że rozmawiał z jednym z jego przyjaciół, których wcześniej mi przedstawiał. Wydawało mi się, że był to Louis. Postanowiłam, że ich zignoruję i podeszłam do automatu, aby dostać to po co tu przyszłam. Myślałam, że Harry i jego znajomy mnie nie zauważyli, ale kiedy miałam już wychodzić z bufetu coś, a raczej ktoś złapał mnie za ramię co spowodowało, że gwałtownie się odwróciłam i moim oczom ukazała się poraniona twarz Harry'ego.
- Wołałem cię - powiedział strasznie zmęczonym głosem.
- Matko, Harry! Co ci się stało? - krzyknęłam z zaskoczenia jego fatalnym stanem, aż zakryłam ręką buzie. Wyglądał na zmęczonego w dodatku miał wielkiego siniaka rozciągającego się przez prawię połowę jego twarzy, wyglądało to tak jakby dostał jakimś twardym narzędziem w jej prawą część . Na lewej brwi miał przyklejony mały opatrunek, więc wywnioskowałam, że miał ją rozciętą, a z tego co udało mi się zauważyć to ręce miał całe pokaleczone.
- Nic takiego, mała bójka - wzruszył ramionami a za nami szybko znalazł się Louis, który pomachał mi przyjaźnie na powitanie, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Mała bójka? Wyglądasz okropnie! - Powiedziałam zdenerwowana wskazując na jego twarz. - Do tego spójrz jak wyglądają twoje ręce! - Wzięłam jego dłonie w swoje i pomachałam mu nimi przed twarzą.
- Nic takiego, okej? - Zauważyłam, że się już zdenerwował.
- Nie! Nic nie jest okej! - Stoi przede mną cały poharatany i mówi mi, że to nic takiego? No błagam, czy on ma mnie za aż taką idiotkę?
- Przestań robić sceny, później pogadamy - powiedział strasznie oschle i razem z Louisem wyszli z bufetu zostawiając mnie pełną obaw.
Co się właśnie stało?
_______________________________________________________________________________
Kochani, obiecany rozdział. Nie spełnia on moich oczekiwań, ale pisałam go na wyjeździe, więc nie jest tak dopracowany, jak chciałabym, aby był. Jednak rozgrzewam się i mam nadzieję, że będzie lepiej. Do następnego:)

*jeśli przeczytałaś/łeś zostaw proszę komentarz* 

sobota, 9 sierpnia 2014

Powrót!

Witajcie, kochani. Chciałabym was przeprosić (znowu) za moją tak długą nieobecność, ale miałam wiele problemów, przez które nie mogłam dla was pisać. Rozdziały znów zaczną się pojawiać, tym razem bardziej regularnie (1-3 razy w tygodniu (jeśli dobrze pójdzie)). Postaram się zacząć dodawać od poniedziałku (11.08). Mam nadzieję, że nie starciłam zbyt wielu czytelników, a jeśli tak, to że wrócą! Nie ma co się tutaj więcej rozwodzić na ten temat, wszelkie pytania proszę kierować na ask'a. 
Kocham, Nicola

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 14

Usiadam na kanapie i głośno westchnęłam. Nie miałam siły myśleć o tej całej sytuacji, byłam tym zmęczona i chciałam sobie wmówić, że nic takiego się nie stało, że śnię, że zaraz ktoś mnie obudzi i znów będę miała cudowne życie, przyjaciół i chłopaka. Niestety, obudzić się nie mogłam, a jedyne co widziałam to niewyraźna, zraniona twarz Harry'ego przed moimi oczami.
- Myślisz o tym? - zapytała Victoria siadając obok mnie.
- Tak - wymamrotałam. - Myślisz, że powinnam się aż tak tym zadręczać? Nawet nie wiem dlaczego mi tak zależy - przyznałam sobie i jej. Wiedziałam, że ciągnie mnie do Harry'ego nie tylko pod względem wyglądu, ale miał w sobie coś, czego nie miał nikt inny na świecie.
- Myślę, że powinnaś dać mu szansę
- A co z Krystianem? - spojrzałam się na nią nieco zaskoczona. - Tyle mnie z nim łączy, tyle już z nim jestem nie..
- Nicola.. Uwierzył, że przespałaś się z nowo poznanym kolesiem, nazwał cię łatwą.. Facet, który szanuję swoją dziewczynę tak się nie zachowuję - przerwała mi.
- Niby tak, ale z drugiej strony mam nieco zdradliwą przeszłość w stosunku do niego z Harry'm, nie mogę go obwiniać za to, że nasz związek się rozpada - "albo rozpadł" - dodała moja podświadomość, ale postanowiłam to zignorować.
- Myślisz, że związek z Krystianem miałby teraz jakiś sens? On cały czas będzie podejrzliwy, będziecie za sobą tęsknić, a Harry na pewno nie odpuści - odpowiedziała nieco obojętnie. W sumie miała rację. Bycie z nim nie było dla mnie dobre odkąd tu jestem.
- Masz rację, trzeba to zakończyć - westchnęłam.
- Tak będzie lepiej - przysunęła się do mnie i mocno mnie objęła, pocierając ręką moje plecy.
- Tak sądzę - lekko się odsunęłam, wytarłam łzę, która powoli spływała po moim policzku i smutno się do niej uśmiechnęłam. Vic przyniosła mi koc, a ja postanowiłam, że się położę i trochę ogrzeję, jakimś cudem nie myślałam, ani o Harry'm, ani o Krystianie. Nim się obejrzałam moje powieki stały się ciężkie i już spałam.
Obudziłam się o 6 rano, co nieco mnie zdziwiło, ale byłam zadowolona bo przynajmniej miałam czas, żeby się przygotować do szkoły. Poszłam na górę, wzięłam prysznic i ubrałam się w to > klik <, rozczesałam, wysuszyłam i podkręciłam włosy. Postanowiłam, że pomaluję się trochę mocniej, niż zazwyczaj, ale to tylko dlatego, że wyglądałam strasznie nieświeżo.
Zeszłam na dół, żeby nastawić sobie wodę na kawę i zadzwonić do Victorii. Usnęłam wczoraj i nawet nie wiem kiedy wyszła.
- Hej, kochana! - po dwóch sygnałach usłyszałam wesoły głos dziewczyny.
- Hej - zachichotałam.
- Jak tam spało się na kanapie? Nie chciałam cię budzić bo tak uroczo chrapałaś - dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Ej! Ja nie chrapię! - wyparłam się.
- Wiem, żartowałam. Zauważyłaś może, że zniknęły ci klucze?
- Co? - nie bardzo rozumiałam o co jej chodzi.
- Musiałam jakoś zamknąć twój dom, więc zabrałam ci kluczę - wyjaśniła. - Podjadę do ciebie za 30 min, ok?
- Jasne, super - ucieszyłam się, że Vic zawiezie nas do szkoły. Byłam strasznie rozleniwiona i ani trochę nie chciało mi się iść gdziekolwiek.
- Więc do zobaczenia - rozłączyła się w momencie, kiedy woda była gotowa do zalania kawy.
Nim się obejrzałam usłyszałam jak otwiera drzwi moimi kluczami. Podeszłam do przedpokoju i zamarłam.
- Co on tu robi? - powiedziałam prawie szeptem, kiedy zauważyłam za dziewczyną Harry'ego.
- Spotkałam go pod domem, nie chciałam, żeby wchodził, ale był silniejszy ode mnie - Vic szybko zaczęła się tłumaczyć z zauważalnym poczuciem winy.
- No tak, bo przecież zwykłe "nie chcę cię znać" nie wystarcza - splunęłam.
- Nicola.. Musimy porozmawiać - wtedy spojrzałam na jego twarz i zauważyłam, że jego oczy są przekrwione, tak jakby nie spał całą noc, włosy miał rozczochrane, a sam ledwo stał na nogach.
- Boże, Harry co ci się stało? - powiedziałam i zakryłam ręką buzie zdziwiona jego wyglądem. - Wyglądasz okropnie
- Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie - uniósł lekko lewy kącik ust do góry. - Więc? Możemy porozmawiać - język plątał mu się okropnie. Wywnioskowałam, że jest pijany.
- Um, tak chodź do salonu
Victoria podeszła do niego i chciała pomóc mu iść, ale Harry ją odepchnął.
- Chcesz wody? - spytałam, kiedy chłopak rozsiadł się na kanapie.
- Taa, poproszę - wymamrotał.
- Vic, możesz pójść ze mną? - spytałam na co dziewczyna przytaknęła. Ruszyłyśmy w kierunku kuchni, gdzie nalałam wody do szklanki i oparłam się o blat, dziewczyna siedziała przy stole.
- Chcesz, żebym dała wam chwilę? - odezwała się.
- Chyba tak, zaraz wrócę
Nie wiedziałam o czym Harry chcę rozmawiać, ale wiedziałam, że nie jestem gotowa na to, żeby mu wybaczyć.
- Twoja woda - podałam mu szklankę wody i usiadłam na fotelu obok kanapy.
- Dzięki - uśmiechał się tak słabo, że moje serce łamało się na miliony małych kawałeczków.
- Umm, o czym chcesz porozmawiać? - powiedziałam obojętna, choć wcale taka nie byłam.
- Nie bądź taka - jęknął.
- Nie bądź taka? Czy ty mówisz poważnie? - parsknęłam.
- Tak
- Powiedz mi o co chodzi, albo wyjdź z mojego domu - warknęłam.
- To ty mi powiedz jak wygląda nasza sytuacja - nakazał.
- Nie ma żadnej naszej sytuacji, Harry
- Jest. Musi być - powiedział stanowczo.
- Nasza sytuacja wyglądała tak, że ty próbowałeś niszczyć mi życie, a ja ci wybaczałam - odezwałam się po chwili. - A teraz wygląda tak, że nie chcę spędzić z tobą ani chwili więcej, bo boję się że może ci się to udać - kiedy skończyłam mówić spłynęła mi łza z policzka. Który to raz, gdy przy nim płakałam?
- Nigdy nawet nie pomyślałem o tym, żeby zniszczyć ci życie zrozum to do cholery! - krzyknął na co podskoczyłam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Więc powiedz mi! - również krzyknęłam. - Powiedz mi po co robisz mi te wszystkie gówna?!
- Ja nie wiem, to nie jest celowe - westchnął.
- O co ci tak naprawdę chodzi, Harry?
- A tobie? Skoro tak mnie nienawidzisz dlaczego ze mną rozmawiasz?! - ten człowiek chyba sobie ze mnie żartował.
- Bo nie dajesz mi innego wyboru! - wstałam z fotela i przetarłam twarz dłońmi. - Przychodzisz do mnie pijany, ledwo stoisz na nogach i prosisz mnie, żebym z tobą porozmawiała, bo kolejny raz mnie zraniłeś!
- Daj mi chociaż spróbować przestać to robić - powiedział takim głosem, że jedyne co chciałam zrobić to wybaczyć mu i rzucić się w jego ramiona, ale wiedziałam, że nie mogę, co praktycznie zjadało mnie od środka.
- To niemożliwe, przykro mi - wytarłam łzy. - Powiedz mi, co cię doprowadziło do takiego stanu?
- Alkohol - parsknął na co przewróciłam oczami.
- To wiem. Nie wiem tylko co cię skłoniło do tego, żeby go pić - wyjaśniłam. Na pewno nie należał dziś do osób, które szybko łapią.
- Jakbyś nie wiedziała - mówił tak obojętnie. Jego humor zmieniał się szybciej, niż powinien.
- Nie wiem, dlatego pytam - westchnęłam i ponownie usiadłam na fotelu. Harry nie odzywał się już przez dłuższą chwilę, a ja nie wiedziałam jak kontynuować rozmowę.
- Ty - nagle się odezwał.
- Co ja? - spytałam zdezorientowana.
- Ty to spowodowałaś - powiedział pokazując rękoma na siebie.
- Jak to? - nie chciało mi się wierzyć, żeby chłopakowi zależało, aż tak, żeby doprowadzić siebie do takiego stanu, ale jeśli faktycznie tak było przez chwilę czułam się głupio.
- Nie udawaj idiotki - zakpił. - Myślisz, że ja lubię jeździć za tobą i ciągle cię przepraszać za wszystko co ci zrobiłem? Myślisz, że ja nie żałuję? Że lubię cię krzywdzić? - pytał tak szybko, że ledwo byłam w stanie go zrozumieć. Nie odezwałam się, co chyba wziął za potwierdzenie jego słów. - Więc widzisz. Źle myślisz, jest mi z tym kurewsko źle, okej?
- Daje ci ostatnią szansę - powiedziałam szybciej, niż pomyślałam.
- Poważnie? - Harry szybko się podniósł z miną jakby bał się, że zaraz zmienię zdanie.
- Poważnie - uśmiechnęłam się ciepło, a Harry natychmiast do mnie podszedł i mocno mnie przytulił.
Wiedziałam, że będę cierpieć przez niego jeszcze nie raz, ale wiedziałam też, że bez niego nie będę szczęśliwa.

sobota, 22 marca 2014

kocham cię



Nicola poszła spać na chwile a mi się nudzi więc coś tu chyba napiszę:)
nom, więc w sumie nwm co mam tu napisać haha ale ok XD
jesteś super, serio uwielbiam cię, twoje poczucie humoru, twoją bezinteresowność, to że zawsze mogę na ciebie liczyć, wiem że zawsze mnie wysłuchasz i dziękuję ci za to że zawsze starasz się mi pomóc:)
bardzo dużo dla mnie znaczysz, sądzę że nie jest to 'krótka' znajomość, w sensie że jakaś klasowa czy coś bo znaczysz dla mnie dużo więcej niż jakaś zwykła koleżanka z klasy czy z jakiegoś innego gówna, nwm przyjaźń? czy jakoś tak to się nazywa. chcę żebyś wiedziała że zawsze możesz na mnie polegać, ufam ci bezgranicznie i sądzę że ty też mi w pewnym stopniu ufasz, możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, dosłownie o wszystkim:) wkurzasz mnie czasami, najczęściej swoimi tekstami typu 'jestem brzydka' albo 'o ku*wa, ale jestem gruba' bo wcale nie jesteś, wiem że w tym wieku każdy ma jakieś tam problemy i kompleksy ale HALO no, jesteś śliczna i masz świetną figurę. myślę że niedługo znajdziesz sobie swojego wymarzonego faceta który będzie kochał cię nad życie, a jeśli teraz narzekasz że niby 'nikt cię nie chce' to nie martw się, jeszcze przyjdzie na to czas, widocznie twój odpowiedni chłopak jeszcze na cb czeka i dopiero go spotkasz:)) wiem  że mimo tego że ciągle wszystkch wyzywasz, jesteś niemia i chamska to jesteś bardzo uczuciowa ale to ukrywasz, chyba wiem o tb więcej niż ty sama ale oki
OGÓLNIE TO MASZ NIERÓWNO NA BANI I MASZ JAKĄŚ NIEULECZALNĄ CHOROBĘ PSYCHICZNĄ ALE I TAK KC<3
nie chcę żeby nasze kontakty w jakikolwiek sposób się urwały bo nie chcę cię stracić, w sumie to się tego boję i nie chce żebyś o mnie zapomniała i zaczęła mnie olewać bo strasznie mi na tobie zależy i mam łzy w oczach jak to piszę i lalalalalala kocham cię bardzo no:)
idę cię budzić, walnę ci lepa szmaciuro to wstaniesz śpiochu, kckckc:*


twoja piękna i kochana klaudusia :)<3
ps: rusz dupke i dodawaj szybciej te rozdziały bo też strasznie mnie z nimi wkurzasz pewnie tak jak wszystkich którzy czytają twojego cudownego bloga!:*

piątek, 21 marca 2014

Przeprosiny

Hej, kochani. Chciałabym Was bardzo przeprosić za tak wielką przerwę w dodawaniu rozdziałów, ale potrzebowałam odpocząć od wszystkiego. Nowy rozdział powinien pojawić się dziś, najpóźniej jutro, a następnie postaram się dodawać regularnie co tydzień, lub co dwa tygodnie. Jeszcze raz przepraszam mam nadzieję, że nie zniechęci was to do kontynuowania czytania tego opowiadania. :)

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 13

Kiedy Harry wyszedł nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Za co się bym nie wzięła przypominało mi o nim i o jego ustach... Nie! Nie ustach o tym, że znowu zrobiłam taką okropną rzecz Krystianowi, no i tym razem także Harry'emu.
Postanowiłam, że zadzwonię do Krystiana, nie wiedziałam po co. Wiedziałam tylko, że jeśli będę dalej siedziała sama to moje myśli mnie zjedzą.
- Ta? - odebrał za 5 sygnałem i jego głos nie brzmiał zbyt miło, czy Harry coś mu powiedział? W końcu miał jego numer, ale czy zrobiłby to?
- Hej, skarbie. Coś się stało? - spytałam najmilej jak potrafiłam.
- Nie, KOCHANIE. Oczywiście, że nic - sarkazm w jego głosie był tak zauważalny, że przeszły mnie bolesne dreszcze po kręgosłupie. Nie wiedziałam co Harry mu nagadał, ale chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Jak na razie rok szkolny był do bani. Marzyłam, żeby wrócić do Polski i nigdy więcej nie zobaczyć Harry'ego, nawet jeśli to ja wykorzystałam go niecałą godzinę wcześniej.
- Co jest? - westchnęłam.
- U mnie po staremu, lepiej opowiadaj jak tam twój nowy chłopak! - krzyczał do telefonu.
- Co on ci naopowiadał? - wytarłam dłonią łzy, które ostatnio często mi towarzyszyły - za często.
- Nic czego bym wcześniej nie wiedział - co?
- Huh? - tylko to byłam wstanie z siebie wydusić.
- Wiedziałem, że prędzej czy później ten chłopak owinie ciebie wokół palca, ale nie wiedziałem, że aż tak szybko - parsknął. - Chociaż w sumie co się dziwić, zawsze byłaś łatwą laską - zachichotał, a ja skuliłam się z bólu, który rozrywał mnie wewnętrznie na kawałeczki. Nigdy nie uważałam siebie za "łatwą", nawet nie wiem dlaczego on tak powiedział, sam starał się o mnie ponad pół roku. To długo, prawda?
- Przesadzasz - pisnęłam.
- Mam tylko nadzieję, że się zabezpieczacie - warknął i się rozłączył. Że my się co? Zabezpieczamy? Wtedy już chyba nie chciałam wiedzieć co Harry nagadał Krystianowi. Dzwonienie do niego to był zły pomysł, miał mi pomóc a nie mnie zniszczyć.
Poszłam na górę do mojego pokoju i opadłam na łóżko. Nawet nie płakałam - nie miałam siły. Nie wiedziałam na czym stoję, nie wiedziałam także, że Harry posunie się do czegoś takiego. Powiedział Krystianowi, że się z nim przespałam? Zwariował?! Zastanawiałam się, czy powiedział mu te wszystkie gówna, kiedy kazałam mu zadzwonić do mojego już prawdopodobnie ex-chłopaka, czy zrobił to po jego najgorszej wizycie w moim domu.
Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic, miałam nadzieję, że mi pomoże i na całe szczęście tak się stało. Gorące prysznice to coś dla czego warto żyć. Ciepła woda przyjemnie rozluźniła moje spięte mięśnie i częściowo wymazała z mojego mózgu wspomnienia tego nieszczęsnego wieczora. Nie chciałam iść jutro do szkoły, ale stwierdziłam, że nie mogę zaniedbywać nauki przez problemy sercowe, czy jakkolwiek się to nazywa. Przebrałam się w piżamę i zaczęłam się uczyć co szło mi lepiej, niż myślałam, prysznic naprawdę mi pomógł.
Po paru godzinach nauki była już jedenasta. Czas tak szybko mi zleciał i cieszyłam się z tego powodu przynajmniej nie myślałam o... Tym wszystkim. Spakowałam torbę do szkoły i poszłam spać.
Obudziłam się o czwartej, czyli dwie i pół godziny szybciej niż powinnam, ale naprawdę czułam się wyspana i ufałam sobie, że tak jest. Myślałam, że głowa mi eksploduję z bólu, ale zignorowałam to i poszłam się umyć. Woda nie zadziałała na mnie tak bardzo kojąco jak wczoraj, ale nadal było przyjemnie. Umyłam głowę, spięłam włosy, ubrałam się w stary dres i zeszłam do kuchni, żeby nastawić wodę na kawę. Usiadłam przy stolę, a myślami ciągle wracałam do wczorajszego wieczora, który nie należał do najlepszych dla mnie. Czajnik zagwizdał, a ja natychmiast podbiegłam i go wyłączyłam, gdyby wydawał ten okropny dźwięk sekundę dłużej moja głowa by tego nie wytrzymała. Zalałam kawę i szybko się jej napiłam. Skrzywiłam się, bo wyszła mi wyjątkowo niedobra, ale nie chciało mi się robić drugiej. Poszłam z nią do salonu i włączyłam telewizor, skakałam po kanałach i skończyło się na tym, że oglądałam jakiś program kulinarny z którego i tak nic nie wiem bo ciągle myślałam albo o Krystianie, albo o Harry'm, albo o mamie. Kiedy wypiłam ciepły napój wyłączyłam telewizor i poszłam zrobić coś z moimi włosami. Były już prawie suche, więc używałam suszarki niecałe 3 minuty, a kiedy z nią skończyłam wyjęłam lokówkę i lekko podkręciłam włosy, które absolutnie nie chciały ze mną współpracować, ale po dwudziestu minutach udało mi się coś z nimi zrobić coś porządnego. Postanowiłam, że nie będę się malować mocno - nie miałam na to humoru, więc przejechałam tylko parę razy mascarą po rzęsach i nałożyłam trochę pudru. Weszłam do mojego pokoju i przebrałam się w to > klik <. Akurat kiedy skończyłam była idealna pora, żeby wyjść z domu. Zabrałam torbę i ruszyłam do szkoły. Nie chciałam się widzieć z Harry'm bardziej niż kiedykolwiek, wiedziałam, że gdy tylko na niego spojrzę nie wytrzymam. Nim się obejrzałam czekałam pod klasą na dzwonek. Tak bardzo chciałam być w domu na łóżku pod kołdrą i płakać przez to jak głupia jestem. Jeszcze zanim tu przyjechałam miałam wszystko, czego mi było potrzeba do szczęścia, a teraz jestem tutaj i wszystko mi się wali.
- Heeeej, jesteś? - nagle zauważyłam Victorię, która macha mi ręką przed oczami. Jak to możliwe, że jej wcześniej nie widziałam?
- Zamyśliłam się, hej - krzywo się uśmiechnęłam.
- Jak tam? - uśmiechnęła się jak zwykle promiennie.
- Gorzej chyba być nie może - westchnęłam i z całych sił starałam się nie uronić żadnej łzy. - Powiem ci, po szkole.
- Okej - cieszyłam się, że nie naciskała, ale widziałam, że jest ciekawa jak cholera.
Zadzwonił dzwonek, a minutę później przyszedł nauczyciel, który zaprosił nas do klasy. Wyjęłam potrzebne książki i usiadłam na moim stałym miejscu obok Vic. Ta lekcja minęła mi wyjątkowo dobrze, udało mi się dobrze napisać zadanie, co w sumie mnie za bardzo nie zdziwiło. Przecież tyle się uczyłam. Podobała mi się jeszcze bardziej dlatego, że nie było na niej chłopaka, który za hobby wybrał sobie niszczenie mi życia.
Reszta dnia w szkolę minęła jak pstryknięciem palca, więc nim się zorientowałam siedziałam z kolejnym kubkiem kawy i Vic w salonie.
- Więc opowiadaj co się dzieje? - powiedziała z widocznym zmartwieniem w oczach.
Westchnęłam i powiedziałam jej wszystko. Począwszy od wypadku mojej mamy do wczorajszej sytuacji i obie płakałyśmy. Uwielbiam ją za to, że jest taka troskliwa i tak mi się oddaję. Jest taką przyjaciółką, jaką każdy powinien być - cudowną.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - wytarła mokre od łez policzki.
- Nie wiem, nie chciałam cię martwić.
- Powinnaś mi mówić o takich rzeczach! Przyjaźnimy się. Teraz na pewno jest ci trochę lepiej, kiedy powiedziałaś mi o tym wszystkim - miała racje. Powiedzenie jej było dobrym pomysłem, czułam, że nie jestem z tym sama.
- Tak... Jest - uśmiechnęłam się i poszłam po chusteczki. - Myślisz, że mogłabyś u mnie jutro nocować? Mam już trochę dosyć samej spać w tym domu.
- Jasne, wezmę jakieś komedie i się trochę rozerwiemy - nieco się rozpogodziłam, ale wiedziałam, że czeka mnie jeszcze wizyta w szpitalu u mamy, miałam nadzieję, że od wczoraj nic się nie pogorszyło.
- Muszę jeszcze dzisiaj jechać do mamy - westchnęłam. - Chciałabyś mi posłużyć jako nawigacja? Odwiozę Cię potem do domu, obiecuję - prosiłam, a Victoria tylko się zaśmiała i przytaknęła na znak, że się zgadza.
Poszłam po dokumenty i kluczyki od samochodu mojej mamy, który świeżo wrócił z naprawy po wypadku. Ubrałyśmy się i poszłyśmy do samochodu.
- Co dokładnie mówił ci wczoraj lekarz? - spytała Vic, kiedy odpalałam auto.
- Że obudziła się na trochę i jej życiu raczej nic nie zagraża - uśmiechnęłam się i wyjechałam z podjazdu przed domem.
- To dobrze - odpowiedziała.
Przez całą drogę rozmawiałyśmy o naszych ulubionych aktorach i piosenkarzach, a w między czasie Vic informowała mnie, gdzie mam jechać. Po 20 minutach byłyśmy pod salą mojej mamy. Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Kiedy ją zobaczyłam, myślałam, że śnie. Siedziała oparta o zagłówek łóżka i rozmawiała z jej lekarzem. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy on w ogóle jest czasem w domu.
- Mamo! - krzyknęłam i szybko do niej podbiegłam. Odwróciła się w moją stronę i szeroko się uśmiechnęła, zauważyłam, że nie miała jednej jedynki, co trochę mnie rozśmieszyło, ale szybko się uspokoiłam. - Jak się czujesz? Lepiej? Tak się martwiłam..
- Czuję się tak, jakbym piła przez miesiąc i miała teraz ogromnego kaca - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Jak z nią dokładnie? - zwróciłam się do doktora.
- Cóż, jest na razie obolała, ale wszystko będzie z nią okej - uśmiechnął się. - Poleży jeszcze tydzień na obserwacji, a potem wypuścimy ją do domu.
- To cudowna wiadomość! - usłyszałam za mną podekscytowaną Victorię na co się uśmiechnęłam, a moja mama zachichotała.
- Tak się o ciebie martwiłam - podeszłam do mamy i delikatnie ją przytuliłam. Pamiętałam, że lekarz mówił, że doznała obrażeń klatki piersiowej, wiec pewnie bardzo ją boli.
- Widzisz, niepotrzebnie - zaśmiała się. - Wszystko z tobą dobrze? Nie było mnie przez tyle dni..
- Tak, wszystko po staremu - skłamałam i wzruszyłam ramionami. Ostatnią rzeczą, którą chciałam to martwienie ją o to jak potraktowałam chłopaków, a oni mnie.
- To cudownie - uśmiechnęła się, a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. - Śmiejesz się z braku mojego zęba?! To nie miłe - zrobiła obrażoną minę.
- Przepraszam - zachichotałam.
- Kiedy wyjdę będziemy musiały wybrać się do dentysty - powiedziała, a ja przytaknęłam.
Zostałyśmy u mamy jeszcze pół godziny, a potem standardowo pocałowałam ją w czoło i wyszłyśmy z sali. Kiedy szłyśmy przez korytarz zauważyłam kogoś, kogo nie chciałam widzieć do końca mojego życia. Cały mur, który zbudowałam przez ten jeden dzień runął w tym samym momencie, kiedy na mnie spojrzał. Łzy natychmiast napłynęły mi do oczu i poczułam się jakbym dostała kopa w brzuch. Podszedł do nas i zatarasował nam drogę.
- Odejdź Harry - warknęła Vic, za co byłam jej dozgonnie wdzięczna.
- Muszę z nią pogadać - nie rozpoznałam tego tonu, nie był ani zły, ani przejęty, ani normalny.
- Ona nie chcę z tobą gadać - parsknęła.
- Nie mów do cholery czego ona chce, a czego nie! - krzyknął tak głośno, że obie podskoczyłyśmy. Victoria się nie odzywała, więc zrozumiałam, że teraz moja kolej.
- Czego chcesz Harry? - powiedziałam tak cicho, że nawet ja ledwo to usłyszałam.
- Muszę z tobą pogadać. Tylko z tobą. - Dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja przytaknęłam, więc odeszła tak daleko, żeby nie słyszeć o czym rozmawiamy. - Nie chciałem - wymamrotał, a ja się zaśmiałam. Mówił to tak często.
- Ja też nie, Harry - westchnęłam.
- Co? - spytał, a ja spojrzałam mu w oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Nie chciałam ciebie spotkać, nie chciałam, żeby w moim życiu znalazł się ktoś taki jak ty. Dlaczego bawi ciebie niszczenie mi życia? Wiem, że na kilka rzeczy sobie zasłużyłam, ale czy aż tak? Czy postąpiłam aż tak źle? - mówiłam, kiedy łza spłynęła mi po policzku, ale natychmiast ją wytarłam. Nie chciałam, żeby widział jak płaczę, nie chciałam pokazywać jak słaba jestem.
- Taa, trochę przesadziłem - odpowiedział. Jego podejście mnie niszczyło.
- Trochę?! Harry! Powiedziałeś Krystianowi, że z tobą spałam! - wydarłam się i przeszłam obok niego, na co złapał mnie mocno za ramie i odwrócił w jego kierunku. Nie miałam siły się wyszarpywać, wiedziałam, że byłoby to bez sensu.
- Wiem, ale nie odchodź ode mnie - powiedział tak, jakby mu zależało, ale oczywiście, że tak nie było. Chciał tylko znów odzyskać moje zaufanie, a potem powiedzieć kilku facetom, że z nim spałam, żeby zrobić ze mnie "łatwą laskę", jak to nazwał Krystian.
- Chciałabym - powiedziałam szczerze. Lubiłam Harry'ego, ale takiego jaki jest sam ze mną - miłego, troskliwego, zabawnego. A nie takiego jaki jest naprawdę - samolubnego i wrednego. Szkoda, że nie może być zawsze tym pierwszym. - Ale nie mogę pozwalać ci ciągle doprowadzać mnie do takiego stanu. To koniec, zrozum.
- Proszę... - powiedział zdesperowany, chciałabym wierzyć, że naprawdę jest.
- Nienawidzę cię rozumiesz? Nienawidzę cię, bo naprawdę chciałabym, żebyśmy mogli się przyjaźnić, kochać czy cokolwiek, ale nie pozwalasz nam na to, niszczysz każdą cząstkę mnie! - nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Udało mi wyszarpnąć z rąk chłopaka i jak najszybciej ruszyłam w kierunku Victorii zostawiając Harry'ego, który wyglądał jakby miał złamane serce. Wiedziałam, że tak nie było.

poniedziałek, 10 lutego 2014