- Jaki mamy plan? - Spytałam Vic, kiedy wyjeżdżałyśmy z parkinu szkolnego.
- Myślałam, żeby pojechać do mnie po ubrania, szczoteczkę i filmy, a potem może do sklepu po jakieś lody - uśmiechnęła się promiennie. - No i przydałoby się też kupić coś na kolację, bo zakładam, że twoja lodówka świeci pustką - zachichotała.
- Haha, chyba musimy tak zrobić
Victoria pakowała się wieki. Biegała po całym domu i szukała ubrań, które wszędzie były porozrzucane.
- Widzę, że utrzymujesz tu porządek - zaśmiałam się i nieco jej pomogłam pozbierać rzeczy z podłogi.
- Tak to jest jak rodziców nigdy nie ma w domu - wzruszyła ramionami i wróciła do poprzedniej czynności.
- Jak to nigdy? - spytałam zaciekawiona. Nigdy nie mówiła zbyt wiele o swoich rodzicach, w zasadzie nawet nie wiem jak się nazywają.
- Pracują cały czas - powiedziała bez żadnych emocji.
- Nie wracają do domu? - Znów zadałam pytanie, co wyraźnie zezłościło dziewczynę, ale szybko ochłonęła.
- Czasem wracają, możemy o tym nie rozmawiać? - powiedziała szybko i zrobiła sztuczny uśmiech, który miał mnie przekonać, że wszystko jest w porządku, jednak tego nie zrobił.
Przytaknęłam głową i wróciłyśmy do sprzątania i pakowania. Czemu nie chciała mi powiedzieć o swoich rodzicach? Czy miała z nimi jakieś problemy, starcia? Victoria jest taką promienną dziewczyną, ciężko byłoby uwierzyć, że może mieć w domu jakieś problemy. Mnóstwo pytań, które chciałam zadać dziewczynie na ten temat chodziło mi po głowie, ale postanowiłam nie naciskać. Najwyraźniej to dla niej trudne.
Po dwóch godzinach pakowania i zakupów byłyśmy już u mnie w domu i rozpakowywałyśmy siatki. Zadecydowałyśmy, że wieczorem zrobimy spaghetti.
- Jaką komedie oglądamy pierwszą? - odezwała się Vic trzymając w rękach jakieś dziesięć opakowań z płytami.
- Myślę, że ta będzie w sam raz - uśmiechnęłam się i wskazałam palcem na "Kac Vegas".
- Super! - pisnęła. - Tego jeszcze nie oglądałam - klasnęła i podeszła do odtwarzacza DVD.
Zawsze ekscytuję się nawet tak małymi rzeczami, ale muszę przyznać, że bardzo to w niej lubię.
Mikrofalówka wydała dźwięk, który oznaczał, że popcorn, kupiony przez nas wcześniej już jest gotowy. Poszłam po niego w czasie kiedy dziewczyna dalej męczyła się z włączeniem komedii. Kiedy wróciłam z przekąską Vic siedziała już przykryta kocykiem, więc przyłączyłam się do niej i zaczęłyśmy oglądać film.
Muszę przyznać, że wybranie komedii to był naprawdę dobry pomysł. Nieco zszedł ze mnie cały ten stres związany z całym tym bałaganem, który ostatnio miał miejsce w moim życiu.
Podczas oglądania usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Byłam pewna, że to Harry, więc szybko zerwałam się z kanapy i pobiegłam do kuchni, aby odebrać. Nawet nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Gdy podniosłam urządzenie i spojrzałam na ekran, okazało się, że to moja mama. Warknęłam nieco niezadowolona i odebrałam.
- Hej, mamo - odezwałam się milszym głosem, niż powinnam.
- Dzwonie, żeby spytać co u ciebie? Odwiedzisz mnie dzisiaj? Okropnie się nudzę - kompletnie zapomniałam, że powinnam dzisiaj do niej pojechać.
- Um, czy to konieczne? Vic dzisiaj zostaje u nas na noc i nie miałyśmy w planach wychodzenia dzisiaj z domu, ale jeśli czegoś potrzebujesz..
- Och, nie - przerwała mi. - Mam wszystko czego mi potrzeba, po prostu myślałam, że wpadniesz, ale jeśli masz inne plany to nic - ton jej głosu zapewnił mnie, że nie kłamie i bez wyrzutów sumienia będę mogła dzisiaj lenić się w domu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Powiedz, jak się czujesz? - spytałam z troską w głosie. Z tego wszystkiego już prawie zapomniałam o tym całym wypadku, choć był dla mnie okropnym i wyczerpującym przeżyciem.
- Dalej jestem obolała, ale poza tym jest ok - ucieszyłam się na to, ponieważ miałam obawy, że znowu jej się pogorszy, ale na szczęście kiedy wypowiedziała te słowa mogłam odetchnąć z ulgą. Nie potrzeba mi więcej zmartwień, miałam ich ostatnio wystarczająco dużo, należy mi się jakaś przerwa od nieszczęść. - A no i okropnie denerwuję mnie przerwa przez brak mojego zęba! - Krzyknęła niezadowolona na co parsknęłam śmiechem.
- Na pewno tak - powiedziałam nadal się śmiejąc.
Porozmawiałam z nią jeszcze chwilę o tym, jak bardzo mili ludzie są w szpitalu i o tym, że poznała całkiem niezłego, jak to nazwała moja mama mężczyznę, a potem się rozłączyłam i wróciłam do Victorii.
- Myślę, że nie mam już ochoty na oglądanie, może zabierzemy się za gotowanie? I tak już jest późno - zaproponowała dziewczyna.
Faktycznie było późno, kiedy spojrzałam na zegarek była za dwie dziewiąta, okropnie szybko minął mi ten czas, zaczęłam się zastanawiać, czy Harry przypadkiem nie zapomniał, że miał do mnie zadzwonić i muszę przyznać, że martwiło mnie to bardziej niż powinno.
Postanowiłam przystać na propozycji Victorii i chwilę później przygotowywałyśmy kolację. Gotując okropnie ubrudziłyśmy kuchnie, więc kiedy wszystko było już gotowe wyłożyłyśmy spaghetti na talerze i czekając, aż wystygnie ogarnęłyśmy cały ten bajzel.
- Wyszło nam lepsze, niż się spodziewałam - odezwałam się, gdy siedziałyśmy już przy stole i jadłyśmy.
- No ba! W końcu siedzisz tu przed przyszłym szefem kuchni - zachichotała Vic.
- Wiążesz przyszłość z gotowaniem? - Wcześniej nie rozmawiałam z nią o tym, co chciałybyśmy robić w przyszłości.
- Taa, lubię gotować, ale podobno z tego nie wyżyję i nie uda mi się nic osiągnąć, więc wybrałam inny kierunek - wzruszyła ramionami i włożyła widelec z makaronem do buzi.
- Myślę, że powinnaś spróbować, to jest naprawdę pyszne - uśmiechnęłam się do niej.
Miałam podejrzenia, że rodzice Vic zabronili jej wybrać tego kierunku, ale nie chciałam ją o to pytać, ponieważ widziałam jak wcześniej zareagowała, gdy o nich wspomniała.
Po zjedzonym posiłku włożyłyśmy naczynia do zmywarki i postanowiłyśmy dokończyć film.
Podczas oglądania kompletnie nie mogłam się skupić, była prawie jedenasta, a Harry wciąż nie dzwonił. Wiem, że to niby nic takiego, ale nie lubię, kiedy ktoś nie dotrzymuję słowa, nawet jeśli jest to tak mała rzecz, dlatego tak się zdenerwowałam. Skończyłyśmy oglądać film i poszłyśmy na górę.
- Myślę, że pójdę wziąć prysznic - powiedziała dziewczyna na co kiwnęłam głową.
Położyłam się na łóżku sprawdzając telefon, gdy Vic weszła do łazienki. Nie miałam żadnej wiadomości przez co mój humor się pogorszył. Wiedziałam, że mu nie zależało, no bo gdyby było inaczej to by zadzwonił, prawda? Myślałam tak i czekałam jeszcze piętnaście minut, kiedy w pewnym momencie moje powieki zrobiły się bardzo ciężkie i usnęłam rozłożona na łóżku.
Rano obudziłam się w takim stanie jak zasnęłam, tyle, że byłam przykryta i praktycznie przygwożdżona do łóżka przez Vic. Nie chciałam jej budzić, więc ostrożnie się spod niej wysunęłam i od razu sprawdziłam telefon. Nie miałam żadnych wiadomości, ale po tym jak Harry wczoraj nie dzwonił nie spodziewałam się niczego innego. Była siódma rano i postanowiłam wziąć prysznic. Zabrałam ciuchy z szafki i weszłam pod gorący strumień wody. Zastanawiałam się czemu Harry nie dzwonił. Może mu coś wypadło, albo po prostu mnie olał. Cokolwiek to było i tak się zdenerwowałam. Kiedy byłam już czysta wyszłam spod prysznica i szybko się wytarłam. Założyłam na siebie wcześniej przygotowane dresy, a mokre włosy postanowiłam upiąć w kok. Nie robiłam żadnego makijażu, ponieważ miałam zamiar wyjść z domu dopiero popołudniu. Wróciłam do mojego pokoju a Victoria dalej spała, więc postanowiłam zejść na dół i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Zadecydowałam, że zrobię jajecznicę, bo nie miałam humoru, aby robić jakieś bardziej wymyślne danie. Zrobiłam nam kawę i gotową jajecznicę wyłożyłam na talerze. Miałam już iść ją budzić, ale zeszła na dół ledwo przytomna i usiadła przy stole.
- Dzień dobry - ziewała.
- Hej - uśmiechnęłam się i podałam jej talerz z kawą.
- Dzięki - odwzajemniła uśmiech i wzięła się za jedzenie. - Usnęłaś wczoraj, więc postanowiłam cię nie budzić, bo bardzo uroczo chrapiesz - śmiała się.
- Wcale nie chrapię - powiedziałam nieco oburzona i dołączyłam do niej z posiłkiem.
- Jasne - uśmiechnęła się. - Harry się odzywał? - Spytała z pełną buzią.
- Zgaduj - parsknęłam.
- Na pewno mu coś wypadło - broniła go.
Szczerze nie obchodziło mnie to, jeśli obiecywał, że się odezwie to nie wydaje mi się, żeby znalezienie dwóch minut na zadzwonienie było taką wielką rzeczą.
- Taa, może tak - wymamrotałam. - Robisz coś dzisiaj? - Chciałam jak najszybciej zmienić temat, żeby się bardziej nie irytować.
- Miałam się spotkać z moją siostrą, która wróciła z jakiejś wymiany, czy czegoś z pracy - wzruszyła ramionami. - Ale jeśli się nudzisz to możesz śmiało iść ze mną, umówiłyśmy się w pizzerii na rogu, na pewno nie będzie miała nic przeciwko - uśmiechnęła się promiennie.
W zasadzie nie miałam nic takiego do roboty, ale nie miałam ochoty dzisiaj na towarzystwo kogokolwiek. Zamierzałam tylko pojechać do mamy i resztę dnia spędzić na sprzątaniu i marnowaniu się przed kanapą.
- Nie, dzięki. Zostanę w domu
- Jak wolisz, ale w razie czegoś to dzwoń - mrugnęła.
Po śniadaniu Vic się ogarnęła i musiała lecieć. Podziękowałam jej za ten wieczór, tak samo jak ona mi i obie zgodziłyśmy się z tym, że musimy to powtórzyć. Po jej wyjściu znów odwiedziłam łazienkę i postanowiłam nałożyć na siebie lekki makijaż. Wiele razy słyszałam, że nie jest mi potrzebny, ale dla lepszego samopoczucia go nosiłam. Kiedy skończyłam ubrałam się w to > klik < i zabrałam się za włosy. Nie miałam dzisiaj ochoty na nic wymyślnego, więc po porostu zrobiłam zwykłego kucyka i wyszłam. Zamknęłam dom,a potem weszłam do samochodu. Sprawdziłam jeszcze tylko, czy aby na pewno mam wszystkie dokumenty i ruszyłam w kierunku szpitala. Zawsze lubiłam jeździć samochodami. Szczególnie przy moich ulubionych kawałkach. Może to nieco dziwne, ale jazda mnie po prostu odstresowywuje.
Stojąc już na parkingu zauważyłam znane mi auto. Był to dokładnie czarny Range Rover Harry'ego. Skarciłam siebie za to, że od razu pomyślałam, że to jego. Przecież nie jest jedyną osobą w Anglii, która jeździ takim samochodem. Po prostu jest jedyną, którą znam.. Szybko się otrząsnęłam i chwilkę później siedziałam już w sali u mamy. Okazało się, że ją przenieśli, ponieważ nie potrzebowała już ciągłego nadzoru lekarzy.
- I jak się czujesz? - Zapytałam podsuwając taboret bliżej jej łóżka.
- W zasadzie to dobrze, dzisiaj wstawałam i nawet przeszłam kawałek
- Cieszę się, że jest lepiej - uśmiechnęłam się. - Twój wypadek kosztował mnie naprawdę sporo nerwów
- Domyślam się - w zabawnym geście wystawiła mi język, na co obie się zaśmiałyśmy. - A tak poza tym, jak u ciebie? - W jej głosie mogłam odczytać troskę. Nie chciałam jej martwić o opowiadać o tym jak to fatalnie zakończył się mój związek z Krystianem i o tym co zrobił chłopak, który siedzi w mojej głowie od wczorajszego wieczoru, chociaż powinnam go całkowicie zignorować, aby jej nie stresować.
- Wszystko w porządku - kłamałam.
- Cieszę się - widocznie odetchnęła. - Mam tylko nadzieję, że utrzymujesz w domu porządek?
Jak zwykle. Mama nawet w szpitalu pyta się o takie rzeczy. Czasem mam wrażenie, że jest chora na punkcie porządku, dostaję szału kiedy widzi, że jest brudno.
- Dzisiaj mam zamiar sprzątać
- Oby - mrugnęła.
Byłam u niej jeszcze przez jakieś dwie godziny, a później się z nią pożegnałam i wyszłam z sali na której leżała. Postanowiłam jeszcze zajść do bufetu, aby napić się kawy. Wchodząc do pomieszczenia w którym zamierzałam kupić gorący napój zauważyłam stojącą do mnie tyłem sylwetkę Harry'ego. Czyli jednak samochód, który widziałam na zewnątrz należał do niego. Tylko co on tutaj robił? Kiedy się bardziej przyjrzałam zauważyłam, że rozmawiał z jednym z jego przyjaciół, których wcześniej mi przedstawiał. Wydawało mi się, że był to Louis. Postanowiłam, że ich zignoruję i podeszłam do automatu, aby dostać to po co tu przyszłam. Myślałam, że Harry i jego znajomy mnie nie zauważyli, ale kiedy miałam już wychodzić z bufetu coś, a raczej ktoś złapał mnie za ramię co spowodowało, że gwałtownie się odwróciłam i moim oczom ukazała się poraniona twarz Harry'ego.
- Wołałem cię - powiedział strasznie zmęczonym głosem.
- Matko, Harry! Co ci się stało? - krzyknęłam z zaskoczenia jego fatalnym stanem, aż zakryłam ręką buzie. Wyglądał na zmęczonego w dodatku miał wielkiego siniaka rozciągającego się przez prawię połowę jego twarzy, wyglądało to tak jakby dostał jakimś twardym narzędziem w jej prawą część . Na lewej brwi miał przyklejony mały opatrunek, więc wywnioskowałam, że miał ją rozciętą, a z tego co udało mi się zauważyć to ręce miał całe pokaleczone.
- Nic takiego, mała bójka - wzruszył ramionami a za nami szybko znalazł się Louis, który pomachał mi przyjaźnie na powitanie, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Mała bójka? Wyglądasz okropnie! - Powiedziałam zdenerwowana wskazując na jego twarz. - Do tego spójrz jak wyglądają twoje ręce! - Wzięłam jego dłonie w swoje i pomachałam mu nimi przed twarzą.
- Nic takiego, okej? - Zauważyłam, że się już zdenerwował.
- Nie! Nic nie jest okej! - Stoi przede mną cały poharatany i mówi mi, że to nic takiego? No błagam, czy on ma mnie za aż taką idiotkę?
- Przestań robić sceny, później pogadamy - powiedział strasznie oschle i razem z Louisem wyszli z bufetu zostawiając mnie pełną obaw.
Co się właśnie stało?
_______________________________________________________________________________
Kochani, obiecany rozdział. Nie spełnia on moich oczekiwań, ale pisałam go na wyjeździe, więc nie jest tak dopracowany, jak chciałabym, aby był. Jednak rozgrzewam się i mam nadzieję, że będzie lepiej. Do następnego:)
*jeśli przeczytałaś/łeś zostaw proszę komentarz*